czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 1

Wracałam do domu ciemną ulicą. Wiatr rozwiewał moje włosy w różne kierunki przez co musiałam je co chwilę poprawiać. Założyłam na głowę kaptur mojej bluzy. Nienawidzę wracać tak późno do domu, a do tego sama, w głowie tworzę zawsze najgorszy scenariusz tego co może się stać. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni moich jeansów telefon po czym spojrzałam na ekran urządzenia. Piętnaście nieodebranych połączeń od mamy i kilka sms'ów od niej. Na pewno siedziała w domu i się o mnie zamartwiała. Mówiłam jej, ze idę do przyjaciółki i wrócę późno, ale do niej to najwyraźniej nie dociera.
Usłyszałam za sobą kroki innych przechodniów, którzy pewnie tak jak ja włóczą się po nocach, albo po prostu wracają z pracy o tej godzinie. Zauważyłam cienie zbliżających się do mnie osób więc przy śpieszyłam, aby zwiększyć między nami dystans. Jednak ktoś kto podążał za mną zrobił to samo zbliżając się do mnie.
- Gdzie taka ładna dziewczyna jak ty się wybiera o tej godzinie? - usłyszałam tuż obok mnie męski głos.
Obróciłam się w stronę mężczyzny, który szedł równo z moimi krokami.
- Przepraszam, ale śpieszę się. - wyjaśniłam.
Chciałam przy śpieszyć, ale chłopak złapał mnie z nadgarstek i przyciągną w swoja stronę. Przełknęłam głośno ślinę, przeklinając w myślach swoje życie. Dlaczego zawsze wpadałam w jakieś kłopoty? Te pytanie zadawałam sobie sama najczęściej. Zawsze miałam takiego pecha.
Tajemniczy mężczyzna zacisną swoje dłonie mocniej na moich nadgarstkach zostawiając na nich za pewnie czerwony ślad. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Bałam się tego co może się stać.
- Może jednak znajdziesz dla mnie czas? - zapytał uśmiechając się do mnie, jednak ja tego nie odwzajemniłam.
Wyrwałam się z jego uścisku szybko biegnąc przed siebie, jak najdalej do niego. Zauważyłam jak krzyczy do mnie abym się zatrzymała, jednak tutaj chodziło o moje życie, które w tej sytuacji było zagrożone. Skręciłam w stronę parku w którym jak zauważyłam nikogo nie było.
Nie zauważając krawężnika potknęłam się o i upadłam na betonowy chodnik, tym samym rozdzierając moje spodnie. Poczułam pieczenie na skórze, które nie ustępowało. Przyłożyłam rękę do rany i zauważyłam wypływającą z niej krew. Moje kolano było całe potłuczone, a czerwona ciecz wciąż nie ustępowała.
- Tutaj jesteś suko! - powiedział. Wiedziałam, że to już będzie koniec mojego życia ziemskiego.
Chłopak wyciągną z kieszeni nóż po czym zaczął iść pomału w moim kierunku. Wzrokiem próbowałam znaleźć coś czym bym się mogła obronić, lub kogoś kto by mi pomógł. Jednak nic takiego nie było z zasięgu mojego głosu.
- Jakieś ostatnie życzenie? - zapytał będąc zaledwie kilka kroków ode mnie.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Pewnie juto ktoś znajdzie tutaj moje martwe ciało. Moi rodzice na pewno by sobie tego nie podarowali. Chłopak podszedł do mnie po czym zadał mi cios w twarz, po czym kilka mocnych uderzeń w brzuch.
Nie mogłam złapać powietrza do płuc. Moje ciało było obolałe, a ja wciąż poddawałam się ciosom. Byłam za słaba, aby móc powstrzymać tą osobę, nie miałam wystarczająco siły.
- Zostaw ją. - powiedziała postać w kapturze, która trzymała w ręku pistolet wymierzony prosto w tego bandytę - Nie? - zaśmiał się nie słysząc, żadnej odpowiedzi o niego. Nacisną za spust ] , przez co tamten runa na ziemię wypuszczając z ręki nóż, którym chciał mnie zabić.
Tajemniczy chłopak podszedł do mnie i patrzył na mnie jakby zastanawiał się czy mnie także zabić.
- Nic ci się nie stało? - odparł podając mi rękę, aby pomóc mi wstać. Jednak nie wykonałam żadnego ruchu. Byłam za bardzo przestraszona tą całą sytuacją, a do tego za słaba. - Nic ci nie zrobię. - dodał.
Zauważyłam jego niebieskie jak ocean oczy i czarnego kolczyka który był umieszczony na dolnej wardze jego ust. Spojrzał na mnie pytająco, po czym zaczął chodzić nerwowo w kółko, jakby się na czymś zastanawiał. 
Po chwili w mojej głowie zaczęło wirować. Złapałam się za czoło próbują coś tym zdziałać, zapadła ciemność. Usłyszałam jak chłopak coś do mnie mówi, a potem nastała kompletna cisza.